ARCHIWUM

Krakowska miłość w rytmie tanga

DSC01109

Pracownia dziennikarsko – fotograficzna z Warsztatu Terapii Zajęciowej „JESTEŚ POTRZEBNY!” 4 października pojechała do Krakowa na musical „Tango Piazzolla”, który był wystawiany w teatrze Juliusza Słowackiego. Akcja przedstawienia rozgrywała się w Argentynie w jednej z licznych knajpek. Sztuka opowiadała o miłości. Pokazywała czym jest żal, przygnębienie, rozpacz, osamotnienie, namiętność i czułość człowieka, który kocha. W tle przygrywał zespół składający się z kilku muzyków, który w rytm tanga grał aktorom znajdującym się na scenie. Śpiew i taniec to główna domena tego musicalu. Po przedstawieniu uczestnicy warsztatu udali się na rynek krakowski, który nocą wydawał się ciekawszy i bardziej tajemniczy.
Renata

Kraków nocą

Miły, wysoki pan w garniturze pomaga nam pokonać dwa stopnie przed wejściem do teatru.
– Proszę za mną – prowadzi nas do platformy. Obok niej stoją dwie panie instruktorki. Pan uruchamia platformę, ruszam w górę.
Pan Artur wwozi mnie na widownię i stawia obok Grażyny. Podłoga jest śliska i pochyła. Jestem zaskoczona, ponieważ to drewniana klepka. Rozglądam się i widzę trzy piętra złoconych balkonów, sufit ociekający złotem. Po obu stronach są tonące w czerwieni loże. Nagle rozbrzmiewa pierwszy gong. Jak zawsze w takich momentach przestraszyłam się.
– Spoko – uspakaja mnie koleżanka.
Po pięciu minutach rozbrzmiewają dwa gongi. Moja reakcja znów taka sama. Po następnych pięciu – trzy. Nad sceną i wokół niej widzę wiszące na drewnianych, półkolistych listwach kolorowe światełka. Wszystkie miejsca na widowni są zajęte, na balkonach również komplet. Gasną światła. Kurtyna powoli podnosi się do góry. Światła reflektorów oświetlają scenę. Zaczyna się spektakl.
Widzę młodą kobietę wycierającą stoły w barze, do którego właśnie wchodzi klient.
– Dobry wieczór. Można? – mówi wysoki aktor.
– Już zamknięte! – młoda aktorka zaczyna recytować swoją kwestię, nie przerywając pracy. Po krótkiej wymianie zdań zaczyna śpiewać piosenkę, trzymając w rękach czerwoną sukienkę.
Spektakl opowiada o różnych rodzajach miłości i zdradzie. W czasie sztuki tańczone jest tango, śpiewane są piosenki. Wystrój sceny przypomina knajpę. Ewelina robi zdjęcia pięknie oświetlonemu gmachowi. Pan Artur proponuje spacer po rynku. Wszyscy się zgadzają. Kiedy idziemy ulicami Krakowa, jest nadzwyczaj jasno od witryn sklepowych. Na ulicach widzę zaskakująco dużo ludzi, w szczególności młodych. Można powiedzieć, że kwitnie tu życie nocne.
– Sylwia! Poznajesz tę budowlę, która jest przed nami? – pyta pani Jola, pchając mój wózek.
– Kościół Mariacki – po krótkiej chwili wahania staram się wyraźnie odpowiedzieć.
Wjeżdżamy na rynek. Widzę na niewielkim obszarze lampy i ludzi stojących dookoła.
– Co się tam dzieje? – z zainteresowaniem pyta pani Jola.
– Kręcą film – stwierdza pan Artur, szybkim krokiem idąc dalej.
Na rynku jest ruch jak w dzień. Pod parasolami w małych barach siedzą ludzie gawędzący wesoło. Rynek jest prawie nieoświetlony. Zatrzymujemy się na środku wielkiego placu.
– Gdzie jest Marcin i Ewelina? – nerwowo rozgląda się nasza instruktorka.
– Jeszcze przed chwilą tu byli – stwierdza pani Kasia.
– Idę ich szukać! – decyduje pan Artur.
Instruktorki pytają o numery telefonów zaginionych kolegów. Chcą do nich dzwonić. W międzyczasie pani Kasia częstuje nas krakersami. Po dłuższej chwili Marcin z Eweliną znajdują się.
– Marcin wpadł w panikę – mówi Ewelina.
Nasza grupa w pełnym składzie rusza do samochodu. W drodze powrotnej mijamy wielu młodych ludzi chodzących w parach. Nagle słyszymy głośne śpiewy. Zza rogu wychodzi grupa Anglików. Mijają nas, śpiewając na całe gardło. Jeden z nich podchodzi do mnie i macha rękoma. Wywołuje to uśmiech na mojej twarzy.
– Dobrze, że nie chciał się z tobą witać – żartuje pani Jola.
Ogolony na łyso, niski, młody Anglik oddala się. Bez żadnych przeszkód idziemy w kierunku parkingu, na którym stoi nasz samochód.
Sylwestra

DSC01073

DSC01093

DSC01101fot. uczestnicy pracowni dziennikarskiej i fotografii