ARCHIWUM

Deszczowa wycieczka

obraz-003

W środę 13 czerwca 2012 uczestnicy Warsztatu Terapii Zajęciowej JESTEŚ POTRZEBNY! wybrali się na wycieczkę do Gilowic, małej wioski leżącej koło Żywca. Wycieczka odbyła się w ramach zakończenia roku warsztatowego. Chcieliśmy odwiedzić tamtejszy warsztat terapii zajęciowej. Wszyscy uczestnicy zgromadzili się w naszej kawiarence na parterze. Do uczestników dołączyli instruktorzy. Po wyjściu z budynku, autobus już czekał. Ja, jak wszystkim wiadomo szedłem z Michałem.
– Zarąbiście – mruknął do mnie wściekły.- Dziś ma być wycieczka, a tu taka pogoda. Deszcz pada i pada. Najchętniej zostałbym w domu i w ogóle nie jechał nigdzie!
Po sprawdzeniu listy obecności mogliśmy wyruszyć w podróż. Trasa prowadziła przez Wilkowice i Bystrą, a to dlatego, że ulica Żywiecka jest w remoncie. Po godzinie dotarliśmy na miejsce. Deszcz dalej padał i padał. Było zimno i wilgotno. Wysiedliśmy z autobusu i wolnym krokiem udaliśmy się w stronę warsztatu. Drogą pełną błota i kamieni. Po wielkich trudach w końcu dotarliśmy na miejsce. Bez wahania i straty czasu udaliśmy się wprost pod duży namiot, pod którym zostały rozstawione stoły, krzesła i ławki. Znajdował się tam również grill, na którym piekła się kiełbasa. Po oficjalnym przywitaniu przez gospodarzy zaczęła się część artystyczna czyli występy indywidualne. Niektórzy z naszych uczestników pokusili się o wykonanie swoich ulubionych utworów. Można było też wziąć udział w kalamburach.
– Kto chciałby jeszcze wystąpić? – zapytała osoba prowadząca całe spotkanie. Jednym z pierwszych ochotników był Wiesiu, który opowiedział w kilku krótkich słowach o swoich zainteresowaniach. Po chwili na scenę weszła rozgadana Jadzia. W pierwszym momencie poczułem się jakbym był na wieczorze kabaretowym. Jedna z instruktorek musiała naszą uczestniczkę zdjąć ze sceny. Padający deszcz był coraz bardziej intensywny. W czasie występów artystycznych jeden z instruktorów z naszego warsztatu zaproponował zwiedzenie tamtejszej placówki. Ja z moją koleżanką Asią bez wahania zdecydowaliśmy się zobaczyć WTZ. Chwyciłem Asię pod rękę i weszliśmy do budynku, do którego prowadziło kilka schodów. W środku wydawało się być miło i przytulnie. Zostaliśmy przywitani przez jednego z instruktorów: – Zapraszam do zwiedzenia naszego warsztatu. Powierzchnia warsztatu w Gilowicach jest nieporównywalnie większa od naszej. Znajdują się tam podobne pracownie do naszych, ale o innych nazwach, np.: teatralno-rękodzielnicza, zdobniczo-dekoratorska, tkacko-hafciarska. Pracownia gospodarstwa domowego znajdowała się w oddzielnym budynku. To pewnie trochę komplikuje uczestnikom poruszanie się pomiędzy pozostałymi pomieszczeniami. Mojemu koledze podobało się wyposażenie sali do rehabilitacji. Wróciliśmy pod namiot. Zjedliśmy kiełbasę z grilla. Nadszedł czas się pożegnać. Podziękowaliśmy za miłe przyjęcie i ruszyliśmy w drogę powrotną. Zatrzymaliśmy się jeszcze w Żywcu, gdzie postanowiliśmy zwiedzić Zamek dynastii Habsburgów. Niestety nie weszliśmy do zamku, ponieważ mieliśmy zbyt mało czasu.
Łukasz Kwaśny

Odwiedziliśmy więc dawną stajnię, gdzie były prezentowane ptaki i ssaki Żywiecczyzny oraz budynek wozowni, w którym można było podziwiać wystawę poświęconą twórczości ludowej. Wyszedłszy stamtąd udaliśmy się do pobliskiej kawiarni, gdzie serwowano bardzo dobre lody. Po pół godzinie ruszyliśmy do autobusu, który zawiózł nas z powrotem do Bielska.
– Muszę powiedzieć, że było nawet ciekawie. Bardzo podobała mi się wycieczka i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś na taką pojadę – powiedział jeden z uczestników.
Michał Świder 

obraz-005

obraz-028

obraz-035

obraz-058

obraz-061

obraz-149

obraz-105

obraz-087

obraz-086

 fot. uczestnicy pracowni dziennikarskiej i fotografii