ARCHIWUM

Rozdanie Nikiforów

+obraz-018

21 maja pojechaliśmy do Warszawy na uroczystość wręczenia nagród IV edycji konkursu plastycznego „Świat Nikiforów”. W sali konferencyjnej Akademii Sztuk Pięknych podziwialiśmy wystawę prac uczestników konkursu. Między nimi była praca naszego kolegi Piotra Żurka – Raczyńskiego, uczestnika Warsztatu Terapii Zajęciowej JESTEŚ POTRZEBNY!. Był to rysunek pt. „Elektrownie wiatrowe”. Zgromadzonych gorąco przywitał rektor uczelni. Wyróżnieni uczestnicy konkursu otrzymali dyplomy i nagrody rzeczowe, profesjonalne materiały do malowania (farby, kredki, ołówki). Podczas spotkania usłyszeliśmy krótki koncert w wykonaniu dziecięcej orkiestry dętej. Przepięknie zagrali hymn europejski. Wystąpił również Tadeusz Woźniak, piosenkarz i muzyk, znany z takich utworów, jak „Zegarmistrz światła”, „Smak i zapach pomarańczy”. Na zakończenie był poczęstunek i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie.
Grzegorz Paździora

Wizyta w Warszawie

Jak wiadomo maj, a szczególnie jego końcówka, to najlepszy okres na organizowanie różnych imprez i wręczanie nagród artystom. Ci ostatni, zdając sobie z tego sprawę, zwykle odbierają je w wyznaczonym terminie, choć bywa, że się spóźnią. Wiedząc o tym przedstawiciele instytucji o nazwie Teatr Grodzki, a właściwie jego części znanej jako Warsztat Terapii Zajęciowej wyruszyli do miasta stołecznego Warszawy, gdzie jeden z warsztatowych artystów miał odebrać nagrodę. Działo się to 21 maja (piątek) i trwało od godziny 6 rano (wyjazd z Bielska-Białej) do 23, kiedy to wszyscy już byli powrotem w Bielsku i zaczęli się rozchodzić. Warsztatowy artysta, który odbierał nagrodę, zwał się Piotr Żurek, a nagrodę, czyli wielkie pudło wypchane książkami o malarstwie, jak również dyplom uznania zdobył za swe wspaniałe futurystyczne dzieło. Razem z nim pojechali tam także przedstawiciele pracowni dziennikarskiej, którzy śledzili każdy ruch artysty. Pieczę nad bezpieczeństwem wyprawy sprawowała trójka instruktorek, każda z innej pracowni (dwie artystki i jedna pani redaktor) oraz kierowca, który był jednak zbytnio pochłonięty pielęgnacją swojego auta. Tak naprawdę, to on chyba tylko tam się czuje bezpiecznie. Cała ta impreza nazywała się „Konkurs Plastyczny ŚWIAT NIKIFORÓW”, a to już była 4 edycja rzeczonego konkursu. Odbywało się to na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, a jak wiadomo odebranie tam nagrody łączy się z wielkim prestiżem i otwiera drogę na światowe salony. Organizatorzy okazali się być doskonale przygotowani do takiej imprezy. Składała się ona bowiem z 5 części, tak że goście nie mieli prawa się nudzić. Na część pierwszą składał się poczęstunek w postaci herbatników w czekoladzie i gorących napojów. Po zakończeniu posiłku goście udali się do dużej sali, w której miało odbywać się wręczenie nagród. Zanim jednak do tego doszło, na scenie pojawiła się dziecięca orkiestra dęta, wygrywająca na swoich trąbach znane utwory muzyczne. Gdy już skończyli, pojawił się rektor, który zaczął zapowiadać artystów mających otrzymać nagrody. Każdy z artystów otrzymał nagrodę zbliżoną do tej, jaką otrzymał nasz przedstawiciel. Oczywiście oprócz artystów dyplomy zasług i uznania otrzymali także instruktorzy, którzy ukształtowali w młodych twórcach zmysł artystyczny i tchnęli w nich nowego ducha. Gdy ceremonia wręczenia nagród dobiegła końca, na scenę tanecznym krokiem wkroczył mężczyzna z gitarą pod pachą. Zwał się on Tadeusz Woźniak i przy akompaniamencie swojej rodziny grał i śpiewał rock and rolla w polskiej wersji. Były to głównie znane i oklepane hity często puszczane na festynach, albo piosenki z seriali. Gdy muzyk skończył swój występ, przystąpiono do posiłku. Składały się nań kanapki z wędliną zrobione z dwóch rodzajów chleba, ciemnego i jasnego, spora ilość serów, owoce, ciasta i zimne napoje.Kiedy już wszyscy byli posileni, nasi bohaterowie wyruszyli w drogę powrotną. Po drodze wstąpili do restauracji Mc Donald’s, co było jednak wielkim błędem, ponieważ restauracja niemalże pękała w szwach. Oprócz naszych bohaterów gościły tam bowiem dwie szkoły, prawdopodobnie miejscowa podstawówka i gimnazjum. Panie przy kasach dwoiły się i troiły, by sprostać żądaniom klientów. Nasi bohaterowie z powodu wyżej wymienionych warunków musieli się ograniczyć do tylko jednego produktu. Większość zamówiła lody, ale niektórzy pokusili się o krewetki i colę. Wśród instruktorek dużym powodzeniem cieszyła się tamtejsza kawa, a co niektórzy brali dolewkę. Efekt tego był taki, że instruktorki, które w założeniu miały pilnować grupy, same teraz stwarzały zagrożenie dla otoczenia. Wtedy kierowca, który jak się okazało w kryzysowych sytuacjach sprawdza się wręcz doskonale, zaprowadził wszystkich do auta. Ponieważ uczestnicy byli już bardzo zmęczeni, a instruktorkom kofeina coraz bardziej dawała się we znaki, przeto kierowca postanowił jechać do Bielska najkrótszą drogą, tzn. przez Częstochowę. Tam na chwilę się zatrzymano, bo w aucie zaczęło brakować benzyny. W międzyczasie instruktorki zakupiły sobie kolejną porcję kawy, czego efekt był taki, że miały one potem nieziemską fazę i wpadły w stan maksymalnego podniecenia. Niestety z powodu rozlicznych objazdów nasi bohaterowie zabłądzili w Częstochowie. Dopiero po paru minutach odnaleźli właściwą drogę. Wreszcie po upływie dwóch godzin wszyscy byli cali i zdrowi z powrotem w Bielsku, gdzie udali się na zasłużony odpoczynek.
Michał

+obraz-019

+obraz-030

+obraz-031

+obraz-033

+obraz-050

+obraz-065

+obraz-067

+obraz-080

+obraz-084

+obraz-090

+obraz-119fot. uczestnicy pracowni dziennikarskiej i fotografii